Historię Narcyza przedstawia Robert Graves (1967) w książce Mity greckie.
Narcyz był Tespijczykiem, synem błękitnej nimfy Lejriope, którą bóg rzeczny Kefizos razu pewnego otoczył zwojami swoich strumieni i uwiódł. Wieszczek Tejrezjasz powiedział Lejriope, pierwszej osobie, która zwróciła się do niego o poradę: "Narcyz będzie żył długo pod warunkiem, że nigdy siebie nie zobaczy (nie pozna, jak brzmi przepowiednia, w bezpośrednim przekładzie z jęz. angielskiego).
Nic w tym nie było dziwnego, że każdy mógłby zakochać się w Narcyzie, albowiem już w dzieciństwie odznaczał się niezwykłą urodą, a tak był z niej dumny, że gdy miał lat szesnaście, jego droga usłana była złamanymi sercami kochanków obu płci, których względy odrzucił.
Kochała się w nim między innymi nimfa Echo, która straciła własny głos i mogła już tylko głupio powtarzać cudze okrzyki [...]. Pewnego dnia wybrał się Narcyz zastawiać sidła na jelenie, a Echo szła zanim przez bezdrożny las marząc o tym, by móc do niego przemówić, ale nie mogła odezwać się pierwsza. Narcyz stwierdziwszy, że zgubił swych towarzyszy, zawołał: - Hej! - Hej! - odpowiedziała Echo zdumionemu Narcyzowi, który nie widział nikogo w pobliżu. - Chodź tu! - Chodź tu! - Dlaczego się kryjesz przede mną? - Dlaczego się kryjesz przede mną? - Spotkajmy się! - Spotkajmy się! - powtórzyła Echo.
- Spotkajmy się! - powtórzyła Echo i uradowana wyskoczyła ze swej kryjówki rzucając się na szyję Narcyzowi. On jednak brutalnie ją odtrącił i uciekł. - Umrę, a ciebie nie pokocham! - krzyknął. - Kocham! - skarżyła się żałośnie Echo.
Ale Narcyz znikł już, ona zaś spędziła resztę życia w samotnych wąwozach ginąc z miłości i smutku, aż został po niej tylko głos.
Pewnego dnia posłał Narcyz miecz najbardziej uporczywemu zalotnikowi, Amejniosowi [...]. Amejnios przebił się tym mieczem na progu domu Narcyza, wzywając bogów by go pomścili.
Usłyszała tę prośbę Artemida i sprawiła, że Narcyz zakochał się, ale nie mógł zaznać spełnienia swej miłości. Pod górą Donakon w Tespiaj napotkał na swej drodze źródło czyste jak srebro, którego wody nigdy jeszcze nie zmąciło ani bydło, ani ptaki, ani dzikie zwierzęta, ani nawet gałązki spadające z drzew, które je ocieniały. Zmęczony, padł na trawę, pochylił się, by ukoić pragnienie, i zakochał się we własnym odbiciu. Próbował początkowo objąć i ucałować pięknego chłopca spoglądającego ku niemu z wody, ale wtem rozpoznał w nim siebie i odtąd przez długie godziny leżał wpatrując się z zachwytem w taflę wodną. Jakże mógł znieść stan taki, w którym posiadał, a jednak posiąść nie mógł? Żal go trawił, a jednak cierpienia te sprawiały mu przyjemność; wiedział bowiem, że przynajmniej to drugie ja, cokolwiek by się wydarzyło, pozostanie mu wierne na zawsze.
Echo nie wybaczyło co prawda Narcyzowi, ale razem z nim się smuciła i powtarzała ze współczuciem: - "Niestety! Niestety!", gdy wbijał sobie sztylet w pierś, i powtórzyła za nim jego ostatnie słowa: "Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany!". Krew wsiąkła w ziemię i wyrosły z niej białe narcyzy z czerwoną koroną.
Źródło: Symington, N. (2013). Narcyzm. Nowa teoria. Gdańsk: Wydawnictwo IMAGO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz