Moja narcystyczna matka, jak metaforyczna siostra Balladyna, była
osobą fałszywą i nieszczerą, która zawsze dążyła do realizacji
własnych, osobistych celów i niewiele obchodziłam ją jako córka.
Jednak taki obrót spraw wcale nie wykluczał faktu, że jednocześnie oczekiwała nieustannego zainteresowania czy wsparcia z mojej strony.
Kiedy przestała je otrzymywać potrafiła natychmiast i w charakterystyczny dla siebie sposób poinformować wspólnych znajomych oraz członków rodziny o tym, jaką to okrutną i niewdzięczną ma córkę…
Jest takie powiedzenie, które mówi, że słabość zawsze kusi wrogów (matka stała się moim największym wrogiem, wykorzystując dla swoich niecnych celów nawet rozpad mojego małżeństwa).
Dyskredytowała mnie przez całe życie i tworzyła mój fałszywy obraz w świadomości innych – w tym moich własnych, dorastających, a potem dorosłych już dzieci. Miała destrukcyjny wpływ na ich myślenie i postępowanie, które z biegiem czasu uległo diametralnej i negatywnej zmianie (również wobec mojej osoby).
Moja matka odeszła, jednak konsekwencje jej patologicznych działań wciąż żyją i wszystko wskazuje, że jeszcze długo żyć będą – ze smutkiem i ściszonym głosem, dodaje pacjentka.
Niestety, nikt nie jest tak silny, żeby samotnie pracować i rozwiązywać problemy, które powstają (na przykład w rodzinie).
To zawsze wymaga chęci, koordynacji i współpracy wielu osób!
Oprac.
Małgorzata Podniesińska
psycholog.wroclaw.blogspot.com
Jednak taki obrót spraw wcale nie wykluczał faktu, że jednocześnie oczekiwała nieustannego zainteresowania czy wsparcia z mojej strony.
Kiedy przestała je otrzymywać potrafiła natychmiast i w charakterystyczny dla siebie sposób poinformować wspólnych znajomych oraz członków rodziny o tym, jaką to okrutną i niewdzięczną ma córkę…
Jest takie powiedzenie, które mówi, że słabość zawsze kusi wrogów (matka stała się moim największym wrogiem, wykorzystując dla swoich niecnych celów nawet rozpad mojego małżeństwa).
Dyskredytowała mnie przez całe życie i tworzyła mój fałszywy obraz w świadomości innych – w tym moich własnych, dorastających, a potem dorosłych już dzieci. Miała destrukcyjny wpływ na ich myślenie i postępowanie, które z biegiem czasu uległo diametralnej i negatywnej zmianie (również wobec mojej osoby).
Moja matka odeszła, jednak konsekwencje jej patologicznych działań wciąż żyją i wszystko wskazuje, że jeszcze długo żyć będą – ze smutkiem i ściszonym głosem, dodaje pacjentka.
Niestety, nikt nie jest tak silny, żeby samotnie pracować i rozwiązywać problemy, które powstają (na przykład w rodzinie).
To zawsze wymaga chęci, koordynacji i współpracy wielu osób!
Oprac.
Małgorzata Podniesińska
psycholog.wroclaw.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz